Przeszli chyba całe Paradise, gdy Harry krzyknął na widok leżącej w parku osoby. Jenny spojrzała na niego i szybko pobiegli w stronę ofiary.
-Max ? - zapytał po czym spojrzał na twarz chłopaka. - Max ! Idioto coś ty narobił ! - krzyknął.
Jenny oddaliła się na pięć kroków i zadzwoniła po karetkę. Tym czasem Max leżał już nieprzytomny w objęciach Harry'ego.
- Wiesz co mu się stało ? - zapytała.
- Nie mam zielonego pojęcia.- mówił zapłakany.
Jen nienawidziła kiedy ktoś płakał. Nienawidziła bólu, którym Harry został właśnie obdarzony. Podeszła do niego po czym mocno go przytuliła.Wtulił się w nią jak małe dziecko, nadal trzymając kolegę na kolanach.
Po chwili przyjechała karetka, która niestety nie mogła ich zabrać, zabrali tylko poszkodowanego, więc postanowili, że pójdą tam pieszo.
Nie rozmawiali, tylko co chwilę było słychać jak Harry chlipie.
- Harry ? - zapytała.
- T-tak ? - odpowiedział.
- Przykro mi. -
- Mnie też . Chociaż z drugiej strony, w końcu ode mnie nie uciekasz. -
- Wiesz .. - zatrzymali się na chwilę. Ona spojrzała mu w oczy. - To właśnie przez taki ból nie zbliżam się do żadnego chłopaka. Powoli zaczynam do każdego człowieka. - powiedziała ze zaszklonymi oczami. Styles to za uwarzył na co mocno ją przytulił.
- Nie każdy jest taki sam. Może niektórzy pragną twojego szczęścia. - powiedział.
- Nie wiem, ale boję się, tego że znów będzie bolało.. -
- Zaryzykuj, dużo masz do stracenia to fakt, ale jeszcze więcej do zyskania. - powiedział. - Jenny obiecaj mi coś. - dodał.
- Co ? - zapytała.
- Obiecaj, że nie uciekniesz ode mnie, że między nami będzie przynajmniej przyjaźń. -
- Obiecuję. - powiedziała i wtedy rozpłakała się na dobre. Szli przytuleni przez całą drogę i płakali razem. Gdy doszli do szpitala, pielęgniarka nakierowała ich na salę. Nie mogli wejść, więc poczekali na korytarzu.
- Co będzie, kiedy on ... on -
- Nawet tego nie mów Harry ! On nie umrze ! Nie wierzę w to. -
- A co będzie jak jednak . -
- Masz nadzieje, że on wyzdrowieje i znów jak dawniej będziecie się przyjaźnić. Masz miłość, którą otaczasz przyjaciół. Musisz uwierzyć w to wszystko, tyle wystarczy. -
- Dziękuję. - powiedział i znów wtulił się w nią jak małe dziecko, Jenny tylko wzmocniła uścisk.
Z sali wyszedł lekarz z grobową mina.
- Spokojnie on już tak mają. - powiedziała.
- Panie doktorze, co z nim ? - zapytał Hazza.
___________________________
Następny rozdział w sobotę ; pp
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz