UWAGA !!!

Następny rozdział dodam w niedzielę 17.06.2012r.
Zamierzam skończyć tego bloga. W sumie będzie 20 rozdziałów. Mało, ale będą one długie.

wtorek, 19 czerwca 2012

Przepraszam

Do końca czerwca nie będzie rozdziału. Nie wiem kiedy go dodam.
Brak weny, zakończenie gimnazjum ... wreszcie ! ale i tak się popłaczę.
No nie ważne, przepraszam, dziękuje .. do następnego

poniedziałek, 21 maja 2012

18

- Harry, bardzo ładne imię. - powiedziała puszczając do mnie oczko.
- Dziękuje.- powiedziałem głupio się uśmiechając.
- Znasz okolice ? - zapytała.
- Nie znam, niestety. - odpowiedziałem drapiąc się po szyi.
- To może cię odprowadzić ? Mam Londyn w małym paluszku. - zaproponowała.
- Wiesz to nie jest zły pomysł. - powiedziałem.
- O 18 tutaj ? - zapytała.
- Jasne. - odpowiedziałem.
W sumie to nie wiem czemu się zgodziłem. Przeraża mnie ta nowo poznana dziewczyna, ale przynajmniej będę wiedział gdzie co jest.

Punkt 18 stanąłem przy piekarni.
- Cześć. - usłyszałem za sobą piskliwy głosik.
- Hej Nicole. - podałem jej rękę, którą ominęła i mnie przytuliła. Poczułem przesadnie malinowy perfum.
- Idziemy ? - zapytałem.
- Jasne. Może na początek milkshake city. - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę właściwej drogi.
- Skąd się przeprowadziłeś ? - zapytała.
- Z Paradise. - odpowiedziałem.
- Gdzie to jest ? -
- W Kalifornii. -
- Aha. - zamyśliła się. - Gdzie to jest ? - zapytała ponownie.
- W USA - odpowiedziałem robiąc przy tym wielkie oczy.
- A gdzie to jest ? -
- Niedaleko - powiedziałem poprawiając swoje włosy.
- No to trzeba było tak od razu kociaku. - powiedziała. Wtedy to już złapałem się za głowę.
Gdy doszliśmy do milkshake city Nicole zaczęła piszczeć. Zatkałem sobie uszy i zapytałem.
- O co chodzi ? -
- Tak siedzi mój kolega - pokazała na mulata w czarnych postawionych do góry włosach. - Chodź musisz go poznać. - powiedziała.
- Zaynuś - pisnęła gdy byliśmy przy stoliku.
- Cześć Nicole i nieznajomy. - odpowiedział przyglądając mi się uważnie. - Nie widziałem cię tu nigdy. Coś za jeden ? - dodał.
- Jestem Harry, z Paradise. - przedstawiłem się.
- Jestem Zayn z Londynu. - zaśmiał się.
- Miło. - powiedziałem.
- To jak przysiądziecie się. ? - zapytał Zayn.
- Pewnie. - odpowiedziała Nicole.
Siedzieliśmy, piliśmy shaki, gadaliśmy o tym że kiedyś sie wybierzemy wszyscy razem do Paradise, bo ponoć to " niedaleko". Gadaliśmy, gadaliśmy ... w sumie to dużo gadaliśmy.
W końcu musiałem iść, jedynie jeszcze wymieniłem się z nimi numerami.
Gdy znalazłem sie w domu od razu położyłem spać.
Znalazłem się w kręgielni, było pusto jedynie jedna osoba wybierała kulę. Odwróciła się i wtedy zobaczyłem jej piękną twarz.
- Czekałam na ciebie. - powiedziała uśmiechając się.
- Jenny. - podbiegłem do niej i mocno przytuliłem.
- Zagramy ? - zapytała kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Mam rozumieć, że chcesz przegrać. - powiedziałem.
- Śnisz kochanie. - 
- Właśnie śnię. - zaśmialiśmy się.
- Rzucaj pierwsza. - powiedziałem.
Wzięła trzecią kulę z rzędu  i rzuciła, miałem pecha bo zbiła wszystkie. Uśmiechnęła się triumfalnie i usiadła na sofie.
Podrapałem się po szyi , wziąłem pierwszą lepszą kulę i rzuciłem, miałem pecha ponieważ 3 zostały i tak wiedziałem, że za drugim razem tego nie zbije.
Graliśmy już tak przez pewien czas. Co ja pisze ... ona mnie miażdżyła przez jakiś czas. W końcu postanowiłem zmienić reguł gry. Podszedłem do niej i przytuliłem ją mocno z tyłu, Jen kulę rzuciła na oślep i mocno się do mnie przytuliła.
- Bo przegrasz. - powiedziałem.
- Chrzanić grę, ja chcę ciebie. - zaśmiała się.
Czułem się jak w niebie, przy niej mógłbym spać godzinami, dniami, tygodniami, miesiącami, latami, wiekami, na zawsze.

niedziela, 13 maja 2012

17 * początek cz. 2

Każdy z nas doświadczył, doświadcza albo na pewno doświadczy stratę ważnej dla nas osoby. Po jej śmieci, po śmierci mojego skarbu, nie byłem sobą.  Ciągle zadawałem sobie jedno pytanie. Dlaczego właśnie ona ?
Od jej pogrzebu minął dokładnie miesiąc. Przeprowadziłem się do cioci w Londynie, nie mogłem dłużej zostać ani u babci ani u mamy. Max i Stephanie zostali w Paradise, są razem i mają się świetnie. Utrzymujemy kontakt. Co jest w tym najgorsze ? W każdej osobie, nawet w mojej własnej cioci i kuzynce Carter widzę jakąś cząstkę jej, mojej Jenny. Nigdy się nie pogodzę z faktem, że już jej nie ma, lecz muszę wziąć się za siebie, bo za niedługo wywalą mnie z domu i będę mieszkać pod mostem. Wiem, że wtedy nie byłaby ze mnie dumna.
Zaczęły się wakacje. O pracę nie muszę się martwić, bo ciocia ma piekarnię. Zatrudnię się u niej.
- Harry ! Jeśli chcesz pracować u mnie w piekarni to bądź proszę jutro o 5 przy aucie. - oznajmiła ciotka Kate.
- Dobrze ! - odkrzyknąłem i kładłem się spać. Przecież jutro zaczynam pracę, w dodatku  o 5 rano !

- Harry, Harry. - kobiecy głos szeptał cicho moje imię. Nerwowo zacząłem się rozglądać na wszystkie strony, aż w końcu zobaczyłem ją. Stała na czarnym moście.
- Jenny. - wyszeptałem.
- Przepraszam, że tak odeszłam bez pożegnania. - cicho się zaśmiała.
- Przeproś lepiej za to, że w ogóle odeszłaś. - powiedziałem.
- Przepraszam kochanie. Tak musiało być. - powiedziała podchodząc bliżej do mnie.
- Dlaczego ? Wiesz jak mi ciężko ? - zapytałem dotykając jej dłoni.
- Nie chce żebyś z tego powodu się smucił. Chcę byś znalazł na nowo szczęście, miłość, przyjaźń, skarb. -        spojrzała mi głęboko w oczy. - Ja teraz będę twoim aniołem. - powiedziała. - Będę zawsze przy tobie. - dodała całując mnie w czoło.


- Harry - usłyszałem czyiś szept. - Hazza - osoba podniosła nieco ton. - Styles ! - krzyknęła i parę sekund później poczułem poduszkę na swojej twarzy. - Wstawaj jest 4: 30 ! - ponownie krzyknęła.
- Carter oberwiesz kiedyś. - syknąłem sucho
- Oj kuzynie złość piękności szkodzi. -
Wstałem leniwie z łóżka i poszedłem do łazienki wykonać poranne czynności. Po nich ubrałem jeansy, trampki i niebieską bluzkę. Jenny zawsze ją uwielbiała. Samotna łza spłynęła mi po policzku. Świetnie jak w piekarni przypomni mi się, że lubiła bułki to mnie chyba szlag trafi. Skierowałem się do auta ciotki. Czekała już na mnie, więc wsiadłem i pojechaliśmy do piekarni.

- Okej Harry, to ja zabiorę się za towar, a ty dasz radę sprzedawać ? - zapytała.
- Pewnie ciociu. - odpowiedziałem i po chwili znikła za niebieskimi drzwiami.
Po godzinie siedzenia na twardym krześle i dokładnym rozglądaniu się po pomieszczeniu przyszła pierwsza klientka.
- Dzień dobry. - powiedziałem.
- Dzień dobry. - odpowiedziała złotowłosa dziewczyna o niebieskich oczach. - Cztery bułki poproszę. - uśmiechnęła się do mnie. Miała taki podobny uśmiech do Jenny, w sumie to nos też miała podobny.
- Oczywiście. - powiedziałem i podałem jej 4 bułki przygotowane przez ciocię. - To będą 4 dolary. - gdy dziewczyna wyszła, do piekarni weszła druga dziewczyna i może miała blond włosy tak jak tamta i niebieskie oczy, ale kilo tapety je odróżniało.
- Cześć. Dwie bułeczki poproszę. - powiedziała przesłodzonym głosem.
- Jasne. - podałem jej bułki. - 2 dolary. - dziewczyna zapłaciła po czym zapytała
- Jesteś tu nowy ? -
- Tak, niedawno się przeprowadziłem. - odpowiedziałem.
- W takim razie, jestem Nicole. - podała mi wytipsowaną dłoń.
- Harry. - lekko uścisnąłem jej rękę z obawy że mnie udrapnie.

_______________________________________________________________
Powiedzmy, że to był taki mały prolog 2 części.
Podoba się ?

czwartek, 22 marca 2012

016 * ostatni

Włącz to  http://www.youtube.com/watch?v=3dM2qCCg6GE&feature=related




Leży tam. Na tej ogromnej sali, taka krucha, bezbronna. Ja nic nie mogę zrobić.
- Lekarze robią wszystko co w ich mocy. - poinformowała mnie pielęgniarka.
Wszystko co w ich mocy ? To nie jest dobra wiadomość. Gdyby było dobrze nie musieli by tego robić.
Stałem jak słup i wpatrywałem się w szybę, za która leżała moja ukochana.
- Jenny, błagam nie ! Nie zostawiaj mnie tutaj ! Otwórz swoje śliczne oczy, spójrz na mnie ! - zacząłem sie drzeć na tym korytarzu z nadzieją, że się obudzi. Spoglądałem na te wszystkie maszyny podtrzymujące jej życie. - Ja Cię Kocham . - powiedziałem szeptem. Wsłuchałem się w piszczenie jednej maszyny. Tak biło jej serce, w jednym rytmie. Dobrze znałem ten rytm. Zacząłem nucić. 


Stałam na czarnym moście. Byłam gotowa do skoku, lecz jeszcze nie skoczyłam. Nie chciałam, za bardzo go kochałam. 
- Złamałaś obietnicę ! Na śmierć, na śmierć ! - w chórku krzyczały głosy. 
Nagle wiatr zawiał z taką prędkością, że nawet nie zauważyłam, że spadam w dół. Po głowie chodziła mi znana melodia.




Look into my eyes - you will see 
What you mean to me 
Search your heart - search your soul 
And when you find me then you'll search no more 
  



- Tracimy ją ! Tracimy ! - lekarze przekrzykiwali jeden drugiego. Harry stał, opierał się o szybę i nucił.


You know it's true 
Everything I do - I do it for you   

Kiedy z trudem wyśpiewał ostatnie słowa, jej serce przestało bić.
- Nie !. - krzyczał. Wbrew upomnień lekarzy wbiegł na salę, wziął jej kruche ciało i mocno przytulił.
- Jenny, Jenny ! Nie odchodź ! Nie umieraj ! - krzyczał dalej.

Co będzie dalej ? To już zostawiam waszej wyobraźni.

Koniec !

015


- Jenny ?! - wrzasnął chłopak.
- Harry ?! Co ty tutaj robisz ? - zapytała brunetka.
- O to samo mogę zapytać ciebie. - powiedział loczek.
- Tyle, że ja byłam pierwsza. - 
- Kiedy dowiedziałem się, że wyjechałaś coś we mnie pękło. Nie mogłem dłużej wytrzymać, więc przyjechałem do babci. - powiedział. - Twoja kolej. - dodał.
- Chciałam uciec od ciebie i wszystko przemyśleć. - spojrzała na niego. - Nie chciałam się zakochiwać Harry, lecz już za późno. - powiedziała.
Dłońmi chwycił jej twarz i ponownie, tak jak przed wyjazdem złożył na jej ustach pocałunek.
- Tak strasznie za tobą szaleję. - szepnął jej prosto w usta.
- Widzę, że państwo się już znają. - powiedziała babcia Harry'ego wchodząc do pokoju. 
Jenny uśmiechnęła się do Hazzy i zabrała za kończenie sprzątania.


- To wszystko pani Kelly. Do widzenia. - mówiła Jen i chciała już wyjść, lecz Harry zagrodził jej drogę.
- Co powiesz jakbyśmy dziś gdzieś wyskoczyli razem ? - zapytał.
- To zależy gdzie. - odpowiedziała.
- Zobaczysz. Wpadnę o dziewiętnastej. - powiedział.


- Możesz w końcu zdjąć mi tą opaskę z oczu ? - nalegała Jen, gdy chłopak prowadził ją do tajemniczego miejsca.
- Spokojnie .- zaśmiał się. 
Po chwili byli już na miejscu i Harry mógł zdjąć Jenny opaskę.
- Jak tu pięknie. Sam to zrobiłeś ? - zapytała podziwiając koc na którym była ich kolacja, wokół pełno lampioników, a na niebie miliony świecących gwiazd. 
- Dla mojej damy, wszystko. - 
Usiedli na kocu i zaczęli delektować się kurczakiem.
- Przyznaj się, że kurczaka masz z restauracji. - powiedziała brunetka.
- No dobra, ale resztę przygotowałem sam. Nawet to. - wstał po czym włączył z komórki muzykę. - Mogę prosić do tańca ? - wyciągnął do niej dłoń. Ona delikatnie ją chwyciła i wstała. 
Harry objął ja w pasie i bliżej przyciągnął. Kołysali się do znanej obojgu piosenki.
Look into my eyes - you will see 
What you mean to me 
Search your heart - search your soul 
And when you find me then you'll search no more 
 

You know it's true 
Everything I do - I do it for you   
Nucił Harry chwytając jedną ręką policzek brunetki.
- Znam tą piosenkę. - powiedziała.
- Kocham Cię. - wyszeptał. Dziewczyna przystanęła na moment i dokładnie przeanalizowała jego wcześniejsze słowa. Spojrzała mu w oczy i pocałowała.
Po udanej randce, para udała się do domów.
Nie mogli uwierzyć w to co się stało. Z trudem udali się do krainy morfeusza.

Harry'ego obudziły odgłosy syreny pogotowia. Zerwał się z łóżka i zbiegł a dół. 
- Babciu, co sie dzieje ? - zapytał ubierając buty i jakiś sweter.
- Ktoś miał wypadek. - odpowiedziała Kelly.
Owan wyszedł na dwór. Wokół miejsca wypadku zebrało się mnóstwo ludzi, w tym też mama Jenny. Była cała zapłakana, Harry podszedł do niej i zapytał.
- Co się stało ? -
- J-Jenny, ona ... - tyle wystarczyło by Harry zaczął pchać się do karetki.

sobota, 17 marca 2012

014

- Ona wyjechała. - przekazał Harry'emu Max.
- Gdzie ? - zapytał loczek.
- Tego nikt nie wie. Przepraszam, że wcześniej tego nie powiedziałem, ale prosiła mnie o to. - 
- Czyli to przeze mnie wyjechała ? -
- Tak. - powiedział Max spuszczając głowę w dół.
- Co mam teraz zrobić ? - zapytał Hazza.
- To ty nie wiesz co masz robić ?! - wrzasnął Parker.- Człowieku co ty do niej czujesz ? - dodał.
- Ja ... Kocham ją. - powiedział Owan ze łzami w oczach.
- To ja się pytam kim jesteś i co zrobiłeś z Harrym ? - zapytał. - Jeśli ją kochasz, odnajdź ją za nim będzie za późno. -

Jestem tutaj w Victorii, u cioci, uwolniłam się ! Tylko dlaczego chce tam wracać, dlaczego mam jakieś głupie poczucie winy. Dlaczego ciągle o tym myślę ? O tym pocałunku. - Rozmyślała Jenny. Spacerowała dawnymi ścieżkami, obserwowała jak bardzo się te miejsce zmieniło.Mijała ludzi, których dawniej znała. Niektórzy pamiętali ją i lekko zdziwieni uśmiechali się, lecz inni po prostu trącali ją ramieniem. Skierowała się w stronę parku, usiadła na małej ławeczce i szukała wzrokiem pewnego napisu, który rzeźbiła razem ze swoim kuzynem Nathan'em, który już dawno wyprowadził się z domu. Pamiętała słowo w słowo co wtedy mówił, chociaż za wiele nie rozumiała.
- Cio robiś ? - zapytała mała brązowooka brunetka.
- To coś dla ciebie. - uśmiechnął się smutno.
- Djaciego jesteś taki śmutny ? - 
- Myszko, pamiętaj o tym, ze gdy w życiu będzie ci źle, nie ważne z jakiej przyczyny, przyjedź tutaj do Victorii, usiądź na tej ławce i znajdź ten napis. I uwierz, że wszystko jest możliwe, tylko musisz ... - 
- Idź za głosem serca. - powiedziała Jenny, kilka łez spłynęło jej po policzku. Szybko je starła, wstała z ławki i powoli szła w stronę domu. Każda istota, która mijała przypominała jej o Harry'm, widziała go dosłownie we wszystkim. Wtedy zrozumiała, że złamała obietnicę. Zakochała się.


Look into my eyes - you will see 
What you mean to me 
Search your heart - search your soul 
And when you find me then you'll search no more 
 

You know it's true 
Everything I do - I do it for you   
Harry dokładnie wsłuchał się w słowa ulubionej piosenki. Nikt nie chciał powiedzieć mu, gdzie znajduje się ukochana. Przez tę krótką chwilę stała się dla niego jak narkotyk, nie potrafił bez niej wytrzymać. Na " odwyk " postanowił pojechać do jego babci w Victorii. 

- Jenny, Jenny ! - wołała dziewczynę ciotka.
- Słucham ? - zapytała brunetka.
- Mam do ciebie wielką prośbę. Czy mogłabyś pomóc sąsiadce ze sprzątaniem ? Wiesz, ona ledwo co chodzi, a ma do niej wnuk przyjechać. - powiedziała Rose.
- No dobrze. Odpowiednio się ubiorę i zaraz do niej pójdę. - powiedziała Jenny.

- Dzień dobry, ciocia Rose mnie tutaj przysłała jako .... em firma sprzątająca. - zaśmiała się brunetka. - W każdym razie jestem Jenny. - podała rękę starszej kobiecie.
- Witaj dziecino. Miło mi cię poznać, ja jestem  Kelly. - przyjaźniej uściskała brunetkę.- Jak wiesz, ma do mnie wnuk przyjechać. Będzie on spał w pokoju gościnnym, który nie jest w najlepszym stanie. Więc jakbyś mogła go posprzątaćbyłabym wdzięczna. -
Jenny wzięła środki czyszczące i zaczęła sprzątać. 
Gdy wycierała usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła wypłukać szmatę. Usłyszała jakiś huk, więc z prędkością światła wybiegła z łazienki. Na podłodze zobaczyła leżącego chłopaka.
- Nic ci nie jest ? - powiedziała po czym pomogła mu wstać. 
- Jenny ?! - wrzasnął chłopak.
- Harry ?! - ....
C.D.N

środa, 14 marca 2012

013

 Miała udać się do łazienki, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Zeszła na dół , spojrzała przez mojżesza i zobaczyła Stephanie.
- Steph, co ty tutaj robisz ? - powiedziała otwierając drzwi.
- Podobno wyjeżdżasz. Czy to prawda ? - zapytała blondynka.
- Tak, nie mogę tutaj zostać. - odpowiedziała brunetka. Dziewczyny weszły do salonu i usiadły na kanapie.
- Wiesz od Max'a - powiedziała Jenny.
- Tak, ale proszę nie wiń go, dobrze zrobił. -
- No okej, ale jak tobie powiedział to znaczy, że ... - nie dokończyła ponieważ drugi raz tego dnia usłyszała dzwonek. Podeszła do drzwi i lekko je uchyliła. Nagle cała zbladła, a jej nogi zaczęły się trząść.
- Tato ? - powiedziała na widok chwiejącego się ojca.
- Gdzie jest ta dzi-dzi-dziwka ? - mówił próbując dostać się do środka.
- Wnoś się stąd. - warknęła Jenny.
- Coś-ś ty powiedziała smarkulo ? - powiedział już zdenerwowanym tonem.
- To co słyszałeś. - dziewczyna z hukiem zamknęła drzwi. 


- Jenny, błagam nie ! Nie zostawiaj mnie tutaj ! Słyszysz, nie zamykaj oczu ! Kochanie proszę. - mówił jakiś znajomy głos. - Look into my eyes - you will see 
What you mean to me 
Search your heart - search your soul 
And when you find me then you'll search no more 
 
You know it's true 
Everything I do - I do it for you   
Śpiewał męski głos, ale kto ? Kto do jasnej cholery !
- Jenny, Jenny ! Błagam nie odchodź. Nie umieraj ! - mówił dalej. Chwila, chwila jak to " Nie umieraj ?! "

- Jenny, jesteśmy na miejscu. - Joanna przywołała córkę do rzeczywistości. - Wszystko w porządku ? - dopytywała.
- Co ? Tak wszystko okej. - powiedziała dziewczyna. Spojrzała na krajobraz. Wszędzie wysokie budynki sięgające nieba, zabiegani ludzie i tabliczka z napisem " Witamy w Victorii ". Jenny odetchnęła, wiedząc, że jest już daleko od Harry'ego. Samochód sie zatrzymał. Jenny wzięła głęboki wdech i wysiadła. Ostatnio była u cioci, kiedy miała zaledwie 4 latka. Wtedy wszystko było prostsze, największym problemem była dżdżownica w majtkach. Na samą myśl o tym brunetka zaśmiała się. Ciocia Rosie wybiegła jak szalona z domu i rzuciła się dziewczynom na szyje.
- Witajcie ! - przywitała je gorąco - Dziewczyny, jak ja was dawno nie widziałam. - Rosie doskonale znała ich sytuację. No może nie do końca sytuację Jen.  Co będzie dalej ? - pomyślała brunetka.

______________________________
Tak wiem krótki, ale nie mam weny.
Ten rozdział jest dedykowany Karolinie ; *
A no i powoli zbliżamy się do końca. Wiem, że miało byc 100 rozdziałów, ale no tak wyszło.

sobota, 10 marca 2012

012


- Chodzi o to, że znamy się tak krótko, a znaczysz dla mnie bardzo wiele. - mówił odwrócony do niej plecami. - Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, może to dziwne, ale moje serce zaczęło mocniej bić. -
- Harry, nie chcę się w tobie zakochiwać. - powiedziała spuszczając głowę w dół.
- Przepraszam, po prostu nie panuje nad sercem. - usiadł obok niej, wziął jej prawą rękę i położył na swojej klatce piersiowej. - Czujesz ? - zapytał. - Ono bije dla ciebie. - na te słowa Jenny zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- H-Harry ja ... - nie pozwolił jej dokończyć.
- Wiem, chcesz tylko przyjaźni ! Ale pozwól mi zrobić jedną rzecz. - mówił. - Jedną jedyną rzecz. - jego głos cichnął. - Tylko się nie ruszaj. - zaczął się do niej zbliżać. Dziewczyna jak kazał nie ruszała się, patrzyła tylko w jego oczy. On ujął jej twarz w swoje dłonie i delikatnie pocałował. Chciał żeby ta chwila trwała wiecznie, lecz wiedział, że to by było za piękne. Odsunął się od niej i bez słowa wyszedł z jej domu. 
Jenny podeszła do okna i odprowadziła wzrokiem smutnego Harry'ego co chwile kopiącego kamyki na drodze. Nie mogła dłużej tu zostać, nie po tym co się stało. Opadła na łóżko i znów zaniosła się płaczem, aż w końcu morfeusz zabrał ją do swojej krainy.
Rano Jenny obudziła się o godzinie piątej. Odbyła poranną toaletę i zeszła do kuchni zjeść śniadanie. Gdy zjadła, ubrała buty, wzięła plecak i wyszła z domu. Udała się do parku, usiadła na ławce.
- Dlaczego w życiu nie może być łatwo ? - zapytała samą siebie.
- Bo to życie, nie bajka ? - odpowiedział jej męski głos. Odwróciła sie do tyłu i zobaczyła Max'a.
- Max ? Co ty tutaj robisz ? - zapytała.
- To co ty, ale cicho. Wypisali mnie ze szpitala wczoraj jak poszliście. - powiedział. - A więc jak tam z Harry'm ? - dodał. Jenny na te słowa znów się rozpłakała.
- Max, ja tak nie mogę, on tak nie może, my nie ... - wtuliła się w przyjaciela.
- Ej młoda spokojnie, na pewno wszystko się ułoży. - uspakajał ją.
- Nie mogę tu zostać. - 
- Co chcesz przez to powiedzieć ? - zapytał przerażony.
- Że wyjeżdżam.  - odpowiedziała.
- Jak to ?! Jen, nie możesz uciekać od problemów. - 
- Ja nie chcę nikogo ranić. Rozumiesz ! Po za tym ty tego nie zrozumiesz. Musze iśc, pa - powiedziała i poszła w stronę domu. Dochodziła siódma.

Dziewczyny siedziały na przeciwko siebie.
- Mamo ? - zapytała córka.
- Tak ? - 
- Czy mogłabym pojechać na najbliższy miesiąc do cioci Rose ? - 
- Dlaczego ? -
- Byłaś kiedyś młoda tak ? Wiesz jak to jest . - 
- No dobrze, albo wiesz co ? Razem pojedziemy. To dobrze nam zrobi. - powiedziała matka i postanowiła zadzwonić do jej siostry.
Jenny weszła do swojego pokoju, wyjęła dużą walizkę i spakowała do niej najważniejsze rzeczy. Miała udać się do łazienki, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Zeszła na dół , spojrzała przez mojrzesza i zobaczyła ....
____________________
Siema, wiem krótki, ale jest
twitter - @Aleksandra_1000
mój drugi blog http://sleepy-love-1d.blogspot.com/
blog mojej koleżanki http://directionerkixd.blog.onet.pl/ 

piątek, 9 marca 2012

011

Jenny strasznie cieszyła się ze szczęścia znajomych, lecz w środku ogarniał ją smutek, że ona nie może mieć tak jak oni. Siedziała na swoim łóżku otulona kocem spoglądając na stare fotografie, kiedy to jeszcze mieszkała w Toronto i wszystko było świetnie. Po policzku spłynęła jej łza.
- Nigdy nie będzie tak jak kiedyś. - powiedziała do siebie. - Co ja tak właściwie chcę od Paradise, Steph, Max'a no i Harry'ego ? - dodała po czym upiła trochę gorącej czekolady. Zamknęła album i schowała głęboko do szafy. Usiadła z powrotem na łóżko i spojrzała przez okno.
Masz marzenia, sny, wspomnienia i chciałbyś w nich utkwić, zostawić wszystko wokół, lecz musisz schować je głęboko w szafie i powrócić do rzeczywistości, bo nie chcesz zostawić bliskich. Czasem jednak powracasz i otwierasz szafę, z każdym razem trudno jest ci się rozstać ze swoim wyimaginowanym światem. 
Dziewczyna zeszła z łóżka i powolnym krokiem chciała zejść do kuchni. Słysząc kłótnię rodziców jednak szybko się wycofała. Nigdy nie słyszała jak się kłócili.
- Jak śmiesz w ogóle mówić, że cię zdradziłem ?! Przecież ja cię kocham ! - wrzeszczał jej tata.
- To jak wytłumaczysz te damskie perfumy ?! Ja takich nie używam ! - wrzeszczała jej matka.
- Chciałem wybrać dla ciebie jakiś perfum, a dobrze wiem, że do tego jesteś wybredna. - 
- A te wszystkie sms'y ?! Chris, nie rób ze mnie głupka ! - 
- Czytałaś moje prywatne sms'y ?! - 
Przekrzykiwali siebie na wzajem. Christopher nie wytrzymał i uderzył swoją żonę.Joanna zaskoczona tym co zrobił, przerażonym głosem kazała mu się wynosić.Pobiegła do ich sypialni, wrzuciła do walizki wszystkie jego rzeczy i postawiła przed drzwiami. Tym czasem ojciec za uwarzył przy schodach córkę.
- Jenny skarbie. - powiedział, lecz dziewczyna pokręciła głową i ze łzami w oczach zamknęła się w swoim pokoju. Wzięła telefon do rąk i jeszcze kilka dni temu sama by się zdziwiła, ale zadzwoniła do Harry'ego.
- Halo ? - usłyszała męski dobrze znany jej głos.
- Ha-Harry ? Czy mógłbyś do mnie przyjść ? - zapytała łkając.
- Pewnie, ale co się ... czekaj zaraz będę. - powiedział i rozłączył się.
Jenny opadła na łóżko i płakała do poduszki.
Po chwili usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziała.
- Hej mała, co jest ? - zapytał . - Twoja mama mnie wpuściła, też nie była w najlepszym stanie. - usiadł obok niej i mocno ją przytulił.
- Dziękuję ci, że jesteś. - wtuliła się w jego tors. - Chodzi o to, że moi rodzice się pokłócili. Mój tata zdradził mamę. Co będzie jeśli to koniec ich małżeństwa ? Harry ja tego nie zniosę ! - powiedziała dziewczyna kiedy się trochę uspokoiła.
- Jenny, lepiej żeby się rozwiedli, niż żeby któreś z nich miało nie żyć. Mój tata umarł gdy miałem siedem lat. Nawet nie wiesz co ja wtedy czułem. Każdego dnia siadałem na schodach od domu i czekałem aż przyjedzie. Dzień w dzień, ale nie przyjeżdżał. Wiesz co jest najgorsze ? - powiedział po czym spojrzał na dziewczynę ze łzami w oczach. - Choć minęło tyle lat, gdy jest mi trudno dalej wychodzę przed drzwi, siadam na wycieraczce i gapię się głupio we furtkę myśląc, że to była pomyłka i że zjawi się tu, uściska mnie i razem wejdziemy do domu. - mówił już dławiąc się łzami. Jenny sama nie była lepsza, brakowało jej powietrza. Siedzieli razem wtuleni w siebie i moczyli sobie bluzki. W końcu Harry oderwał się od niej.
- Musisz być silna. Ciesz się, że w ogóle ich masz, że masz przyjaciół i ... - nie dokończył.
- ... że mam ciebie. - dokończyła za niego Jenny. Harry natychmiast wstaną i odszedł kilka kroków.
- Coś nie tak ? - zapytała go Jenny.
- Nie, nic. - powiedział oschle.
- Harry ? - 
- Bo ...
C.D.N
_______________________________
Taaaa ; pp
Dla Eweliny !
Choćby nie wiem co na koncert, a jak nie przyjadą do Polski to znajdę ich i Zayn'owi zabiorę papierosy i żel do włosów, Niall'owi jedzenie i gitarę, Louis'owi zapas marchewek, Harry'emu wyprostuje włosy i Liam'owi dam pełno łyżeczek do łózka.

wtorek, 28 lutego 2012

010

- Jenny ty płaczesz ? - zapytał z troską w głosie.
- Harry czy ty .. czy ty coś do mnie czujesz ? - zapytała.
- Ja, ja ... - prawda była taka, że Harry czuł do niej miętę, lecz mieli zostać tylko przyjaciółmi.- Nie, Jen jesteśmy znajomymi, dobrymi znajomymi. - powiedział, a Jenny odetchnęła z ulgą. - Ale dlaczego płaczesz ? - zapytał.
- Nie, nic się nie stało tylko poleciało kilka ostrych słów. - powiedziała. - A co u Max'a ? - dodała.
- Jeszcze z nim nie rozmawiałem. Gdzie teraz jesteś ? - zapytał Harry.
- W parku niedaleko lodziarni. - odpowiedziała Jenny.
- Czekaj tam ! Zaraz wpadnę i pójdziemy razem do szpitala. - nie dając Jenny cokolwiek powiedzieć rozłączył się.
Po chwili Hazza był w zasięgu wzroku Jen i niósł w rękach lody. Z wielkim uśmiechem na twarzy podszedł bliżej i wręczył jej deser.
- Dziękuje. - uśmiechnęła się lekko i powolnym krokiem ruszyli w stronę szpitala.
Szli w zupełnej ciszy. Nie przeszkadzało im to, lecz Owan postanowił przerwać.
- Daj spróbować. - powiedział robiąc słodkie oczka i dzióbek. Jenny śmiała się zbliżając deser do jego ust.
- Leci samolot ! - machała lodami przed jego twarzą. - Turbulencje, turbulencje ! - w końcu zgodnie z jej planem kawałek słodyczy wylądował Harry'emu na nosie.
- O nie, teraz to nie żyjesz ! - krzyknął w jej stronę po czym zaczął ją gonić. McCras uciekała ile sił w nogach, lecz Owan był szybszy i po kilku sekundach dogonił ofiarę. Wziął ją na ręce niczym pannę młodą.
- I co ja z tobą zrobię ? - zapytał jakby sam siebie.
- Może tak puścisz ? - 
- Nie, kara musi być ! - zamyślił się na chwilę po czym pokazał na nos. - Zlizuj.
- Słucham ? - zapytała Jen robiąc wielkie oczy. Harry wybuchnął śmiechem.
- Żartowałem ! Ale całus w policzek musi być. - powiedział.
- No już dobrze, ale po tym mnie puścisz ? -
- Tak. - 
Jenny przybliżyła usta do jego policzka i delikatnie go musnęła. Harry uśmiechnął się szeroko i z niechęcią postawił ją na nogi.
- Już nigdy w życiu nie umyję tego policzka. - powiedział.
- Wariat ! - powiedziała uderzając go lekko w ramię.
Takim o to sposobem doszli do szpitala. Wjechali windą na szóste piętno i skierowali się do sali numer sześćset piętnaście. Stanęli w progu i widok jaki zobaczyli totalnie ich zaskoczył.
- Steph ? - zapytała Jenny.
- Hej wam. Przepraszam cię Max, chciałabym pogadać z Jenny. - powiedziała i pociągając Jen za rękę wyszły z pokoju. - Strasznie cię przepraszam Jen. Na prawdę tak mi przykro, że byłam taką egoistką. Twoje słowa dały mi tyle do zrozumienia. Mam nadzieje, że wybaczysz mi to wszystko. - powiedziała Steph.
- Stephanie oczywiście, że ci wybaczę. Każdy popełnia błędy, a ty jesteś jedną z osób przez które  Paradise staje się dla mnie lepsze. - powiedziała po czym ją przytuliła.
- Max wyznał mi to co czuje. Powiedział, że mnie kocha. - powiedziała.
- I co ty na to ? - 
- Wiesz, nie wiem czy czuję do niego to samo, ale nie jest mi obojętny także zgodziłam się na pytanie czy będę jego dziewczyną.-  obie zaczęły skakać trzymając się za ręce jak w przedszkolu.
Harry podszedł bliżej Max'a.
- Jak się czujesz ? - zapytał.
- Wspaniale, muszę podziękować Jenny. Harry nie wypuszczaj jej i nie zrań. - odpowiedział. - No a u ciebie ? - dodał.
- Wiesz jakoś to będzie. Jesteśmy dobrymi znajomymi i tak na razie zostanie. - powiedział Hazza  wyginając usta w podkówkę.  Dziewczyny wróciły na salę. Chwile porozmawiali, pozdawali relację z świata po za szpitalem i zebrali się by pójść do domu.
____________________________________________
Nie wiem kiedy następny. Jakoś nie umiem pisać dłuższych rozdziałów.
Moim zdaniem tu się najwięcej jak na razie dzieje.   

poniedziałek, 27 lutego 2012

009

Następnego dnia Jenny jak obiecała poszła obgadać z koleżanką sprawę Max'a. Delikatnie nacisnęła okrągły guzik i wpatrywała się w klamkę czekając, aż ktoś otworzy. Nagle drzwi otworzyły się i wyszła z nich matka Steph, Natalie.
- O dzień dobry. Dzwoniłaś do drzwi ? Niestety prądu nie ma. Jeśli chcesz to wejdź Stephanie jest na górze. - powiedziała w pośpiechu wsiadając do auta i odjeżdżając w siną dal. Zszokowana Jen weszła do środka zamykając drzwi za sobą. Obróciła się wokół własnej osi i obejrzała wszystko dookoła.
- Jenny ? Co ty tutaj robisz ? - zapytała jej koleżanka schodząc ze schodów.
- Cześć, przyszłam pogadać. - powiedziała pokazując mały palec.
- O, czy to coś poważnego ? - wskazała drogę do salonu i razem usiadły na kanapie. - Słucham cię.  - dodała.
Splotły swoje małe palce, uśmiechnęły się do sb i puściły.
- Dobra, więc czujesz coś do Max'a ? - zapytała Jen.
- Żartujesz ? - zaśmiała się Steph.
- Nie, ja tak na poważnie. -
- A dlaczego pytasz ? -
- No bo wiesz. - Jen próbowała wymyślić jakąś sensowną wymówkę. - Widziałam was jak gadaliście na imprezie, coś zaiskrzyło ? - powiedziała.
- Nie ? Ten debil po prostu się wydurniał, a ja go spławiłam. Tyle. -
- Czyli nie podoba ci się. -
- Stanowczo nie, a co ? Taki debil nawet mi do pięt nie dosięga. -
- Dlaczego ty go tak obrażasz, co on ci zrobił ? -
- Po prostu się urodził.-
- Steph ! Nie mogłabyś być chociaż odrobinę milsza. -
- Przecież ja jestem miła. To tylko takie koleżeńskie obelgi. Tak jak ja na przykład powiem tobie. Ej Jen ładna bluzka ty stara jędzo. -
- To że ty wiesz, że to nie było na serio, nie znaczy że wszyscy to wiedzą. Możesz tym kogoś zranić.-
- Kogo na przykład ? -
- No nie wiem Max'a. Mogłabyś inaczej okazywać uczucia.-
- I mówi to osoba od której bucha uczuciami. Spójrz na siebie i Harry'ego. On chce dla ciebie jak najlepiej, a ty się bronisz przed miłością bo złożyłaś głupią obietnicę. Tylko grasz z uczuciami Harry'ego ! -
- Ale on nie przedawkował przeze mnie ! Nie wylądował w szpitalu ! - wykrzyczała Jenny mając łzy w oczach.
- Co ?! O czym ty w ogóle mówisz ? -
- Tak Steph, Max wylądował przez ciebie w szpitalu. Przez te twoje głupie uczucia ! Nie pomyślałaś nigdy że może mu na tobie zależeć ?! Miałam tego nawet ci nie mówić, ale za późno ! Idź teraz może pokaż mu jeszcze te swoje uczucia to zniknie z tego świata ! Powodzenia ! -
- A-ale Jen ? -
- Wiesz mogłabyś chociaż raz zamknąć oczy, a otworzyć serce. I poczuć kto ma cię za plastikową pudernicę, a kto za ładną dziewczynę z cudowną osobowością. - powiedziała Jen i wyszła z domu.
Wyjęła swój telefon i zadzwoniła do Harry'ego, który odebrał po dwóch sygnałach.
- Halo ? - powiedział do słuchawki.
- Harry, słuchaj właśnie gadałam z Steph. Nie wiem czy moja rozmowa cokolwiek zdziałała. - powiedziała pociągając nosem.
- Jenny ty płaczesz ? - zapytał z troską w głosie.
- Harry czy ty .. czy ty coś do mnie czujesz ? - zapytała.
 ______________________________________________
Jutro kolejny obiecuję.
W niedzielę nie dodałam, bo rano musiałam się uczyć a później urodziny od koleżanki więc nie było czasu, ale jutro dodam.
Dziękuję Ewelinie za pomysł z kłótnią koleżanek i za ciąg dalszy xdd.

piątek, 24 lutego 2012

008


- Panie doktorze, co z nim ? - zapytał Hazza.
- Jesteście rodziną ? - zapytał doktorek.
- Nie, ale jesteśmy przyjaciółmi, to my go tam znaleźliśmy . - powiedział Harry.
- Nie jesteśmy pewni co mogło być przyczyną. Prawdopodobnie przedawkował. - na te słowa Owan wytrzeszczył oczy.
- Ale jak to ? - zapytał zszokowany.
- Może sam wam wytłumaczy, możecie wejść. - powiedział.
Natychmiast weszli do sali.
- Harry ... - 
- Dlaczego to zrobiłeś ? - zapytał sie przyjaciela.
- Bo ja, przepraszam. Chodzi o ... - nie dokańczając zdania, spojrzał na Jenny.
- Okej, już wychodzę. - powiedziała i wyszła. Była jednak zbyt ciekawska i postanowiła podsłuchiwać.
- Słuchaj Harry, wiem że ty mnie zrozumiesz jak nikt inny, ale ja po prostu nie wiem jak mam się zachować w stosunku do Stephanie. - mówił Max.
- Stary, ale o co chodzi. Zakochałeś się ? Przez to brałeś ?! - zdenerwował się Hazza.
- Tak, zakochałem się w najmniej oczekiwanym momencie. Nigdy tego nie chciałem, ona była jak kumpela taka do wkurzania, a teraz wszystko sie zmieniło. Tylko że ona mnie odtrąca. -
Jenny przysłuchując się tej rozmowie wyobraziła sobie jakby to ona była na miejscy Max'a, a na miejscu Steph był Jason. Spuściła głowę w dól.
- Może powiemy o tym Jen ? - zaproponował Harry.
- Nie, dobrze wiesz, że ona się z nią przyjaźni wszystko by wygadała. - zrujnował jego plany Max.
Jenny nie wytrzymała i w końcu weszła do sali.
- Tak, tak podsłuchiwałam, ale nie możesz tak tego rozegrać. - powiedziała.
- No to już załatwione. - powiedział Harry uśmiechając się do Jenny.
- Błagam powiedz, że jej tego nie powiedz. - 
- Max zrobimy tak. Podpytam się jej co o tobie myśli. Później się coś wymyśli. - powiedziała.
- Dziękuję ! - odetchnął z ulgą Max. 
Około północy Jenny postanowiła wracać, a Harry cóż odprowadzić ją do domu.
- Może jutro razem też wskoczymy do Max'a. - zaczął Harry. Jenny krzywo sie na niego spojrzała. - No jako znajomi oczywiście i przy okazji omówimy twój plan. - dodał po chwili.
- Dobrze, jutro spotkam się z Stephanie i obgadamy to wszystko, a później zadzwonię do ciebie. Podaj mi proszę twój numer ? - powiedziała.
- Okej, daj komórkę, zapisze ci. - Jen podała mu swoją komórkę, wystukał swój numer, a kiedy nadszedł czas rozstania chciał ja przytulic, lecz ta tylko podała rękę i speszona uciekła do domu.


Kiedy Harry wszedł do domu o mało co nie zemdlał. Wszędzie walał się butelki po piwie, wódce. Porozwalane rzeczy, niektóre widział po raz pierwszy. Wszedł do swojego pokoju i zastał tam śpiąca Steph. Pomyślał, że nie będzie jej budzić, więc poszedł położyć sie do pokoju gościnnego.
Przez myśl przechodziło mu jedno słowo " Dziękuję ". Ledwo co zdążył je pomyśleć spał w najlepsze.


_____________________________________________________
Wiem, wiem beznadzieja. Nie mam weny, ale cóż tak to jest jak koleżanka chce cie zabić za nie dodanie kolejnej notki.
Dedykacja dla Eweliny < 3
Kolejny bardziej ciekawszy dodam jutro, albo w niedzielę rano xd.
Teraz normalnie jakiejś głupawki dostałam bo 9 marca One Direction mają live Chata i bd odpowiadać na nasze pytania. xdd.
1D Dream !

niedziela, 5 lutego 2012

007

Przeszli chyba całe Paradise, gdy Harry krzyknął na widok leżącej w parku osoby. Jenny spojrzała na niego i szybko pobiegli w stronę ofiary.
-Max ? - zapytał po czym spojrzał na twarz chłopaka. - Max ! Idioto coś ty narobił ! - krzyknął.
Jenny oddaliła się na pięć kroków i zadzwoniła po karetkę. Tym czasem Max leżał już nieprzytomny w objęciach Harry'ego.
- Wiesz co mu się stało ? - zapytała.
- Nie mam zielonego pojęcia.- mówił zapłakany.
Jen nienawidziła kiedy ktoś płakał. Nienawidziła bólu, którym Harry został właśnie obdarzony. Podeszła do niego po czym mocno go przytuliła.Wtulił się w nią jak małe dziecko, nadal trzymając kolegę na kolanach.
Po chwili przyjechała karetka, która niestety nie mogła ich zabrać, zabrali tylko poszkodowanego, więc postanowili, że pójdą tam pieszo.
Nie rozmawiali, tylko co chwilę było słychać jak Harry chlipie.
- Harry ? - zapytała.
- T-tak ? - odpowiedział.
- Przykro mi. -
- Mnie też . Chociaż z drugiej strony, w końcu ode mnie nie uciekasz. -
- Wiesz .. - zatrzymali się na chwilę. Ona spojrzała mu w oczy. - To właśnie przez taki ból nie zbliżam się do żadnego chłopaka. Powoli zaczynam do każdego człowieka. - powiedziała ze zaszklonymi oczami. Styles to za uwarzył na co mocno ją przytulił.
- Nie każdy jest taki sam. Może niektórzy pragną twojego szczęścia. - powiedział.
- Nie wiem, ale boję się, tego że znów będzie bolało.. -
- Zaryzykuj, dużo masz do stracenia to fakt, ale jeszcze więcej do zyskania. - powiedział. - Jenny obiecaj mi coś. - dodał.
- Co ? - zapytała.
- Obiecaj, że nie uciekniesz ode mnie, że między nami będzie przynajmniej przyjaźń. -
- Obiecuję. - powiedziała i wtedy rozpłakała się na dobre. Szli przytuleni przez całą drogę i płakali razem. Gdy doszli do szpitala, pielęgniarka nakierowała ich na salę. Nie mogli wejść, więc poczekali na korytarzu.
- Co będzie, kiedy on ... on -
- Nawet tego nie mów Harry ! On nie umrze ! Nie wierzę w to. -
- A co będzie jak jednak . -
- Masz nadzieje, że on wyzdrowieje i znów jak dawniej będziecie się przyjaźnić. Masz miłość, którą otaczasz przyjaciół. Musisz uwierzyć w to wszystko, tyle wystarczy. -
- Dziękuję. - powiedział i znów wtulił się w nią jak małe dziecko, Jenny tylko wzmocniła uścisk.
Z sali wyszedł lekarz z grobową mina.
- Spokojnie on już tak mają. - powiedziała.
- Panie doktorze, co z nim ? - zapytał Hazza.

___________________________
Następny rozdział w sobotę  ; pp

006

- Kogo tu przywiało ? Jenny McCras ? - za jej plecami zjawił się  nie kto inny jak Harry.
Jej serce natychmiast przyśpieszyło. Udała więc że tego nie słyszy i poszła dalej w tłum.
Harry szedł za nią po drodze potrącając każdego. Kiedy Jenny doszła do końca korytarza znalazła się w pułapce. Stanęła w koncie i odwróciła się.
- Dlaczego przede mną uciekasz ? - zapytał loczek.
- Ja ? Nie, ja nie uciekam. - odpowiedziała brązowooka.
- To może zatańczysz ze mną ? - 
- Nie, ja nie umiem tańczyć. - skłamała, dobrze wiedziała że najgorsza nie jest.
- W takim razie mogę cie nauczyć. -  
Nim cokolwiek powiedziała, Harry wziął ją za rękę i pociągnął w stronę parkietu. Jej ręce położył na swoich ramionach, a swoimi objął ją w talii.
- Ja, nie sądzę żeby był to dobry pomysł. - powiedziała i chciała się wyrwać.
- Przestań w końcu sądzić, nie myśl ... czuj. - powiedział po czym mocniej ją do siebie przyciągnął.
Spojrzała w jego oczy i więcej nie chciała się wyrywać. Miała go unikać dobrze o tym wiedziała, ale czym bardziej postanawiała tym bardziej jej się to nie udawało. W jego oczach mogła zauważyć skaczącą iskierkę szczęścia. Sama nie wiedziała co o tym myśleć, przecież obiecała sobie coś w Toronto ! Chciała zapobiec katastrofie i odwróciła wzrok. 
Całej sytuacji przyglądała się Steph z Max'em.
- Ja nie mogę ! - powiedziała na ruch Jenny. - Co ona wyprawia, dostała szansę i jej nie bierze. - dodała.
- Jaką szansę ? - zapytał Max.
- Nie ważne. - odpowiedziała.
- A może byśmy tak spróbowali na parkiecie ? - zapytał ponownie Max i poruszał zabawnie brwiami.
- Taa, jasne. Bujaj się ! - odpowiedziała Steph i poszła tańczyć z koleżankami ze szkoły.
Max spojrzał na nią ze smutkiem i poszedł się przewietrzyć.
Piosenka się skończyła i Jenny wyrwała się z uścisku Harry'ego.
- Dziękuję za ten taniec, piękna. - szepnął jej do ucha. Jenn spłonęła w rumieńcach i poszła usiąść na kanapę wzrokiem szukając Stephanie.
- Kogo szukasz ? - zapytała Steph stojąca za nią.
- Rany, chcesz żebym zawału dostała. - powiedziała. - Ciebie szukam. Chciałabym już pójść do domu. - dodała.
- O nie, Jen proszę jeszcze pół godziny. - powiedziała blondynka spoglądając na brunetkę z miną smutnego psiaczka.
- No dobra. - uległa Jenny.
- Dziękuję ! - pisnęła i pobiegła do baru.
Ona stąd nie wyjdzie żywa - pomyślała Jenny.
Stephanie nie odrywała się od barku, Jenny poproszono kilka razy do tańca, gdy w końcu usiadła podszedł do niej Harry.
- Widziałaś moje Max'a ? - zapytał.
- Nie, nie widziałam. A coś się stało ? - zapytała.
- Właściwie to nie wiem gdzie jest, Stephanie powiedziała, że poszedł się przewietrzyć jakieś pół godziny temu. Boje się o niego. - 
- Harry, Max to duży chłopak na pewno sobie poradzi. Ale faktycznie pół godziny temu, a dzwoniłeś do niego. ? - 
- Tak, dzwoniłem z dziesięć razy, nie odbiera. - powiedział zmartwiony.
- Może faktycznie coś się mu stało. -
- Jenny proszę choć ze mną go poszukać. - 
- A co z imprezą ?  Zostawisz tu tak wszystkich ? -
- No nie. Ej Steph popilnujesz imprezy bo .. - nie zdążył nic powiedzieć przez pocałunek Stephanie. Jenny patrzyła na nią z wielkimi oczami. Nie chciała dopuścić do siebie tej myśli, że jest zazdrosna.
- Cześć kochanie ! - powiedziała, kiedy odkleiła się od Harry'ego.
- Stephanie, ile wypiłaś ? - zapytał Harry zaskoczony sytuacją.
- Jeden kieliszek, może 6, ewentualnie 12 - powiedziała i później zaczęła coś śpiewać.
- Jenny zanieś Steph na górę, po prawej stronie pierwszy pokój powinien być wolny, jak nie to zanieś do jakiegokolwiek i połóż spać, ja to zakończę.- 
- Co ?! Ja nie chcę spać. - powiedziała blondynka ledwo stojąc na nogach. Jenny wzięła ją pod rękę i zaprowadziła do pokoju. Położyła na łóżko i przykryła kołdrą.
- Leż tutaj. - powiedziała i chciała już wyjść.
- Aaa z Harry'm masz randkę. Rozumiem ciii, ale on ma zarąbiste usta - rozmarzyła się Steph.
- Skończ już ! - krzyknęła i z hukiem zamknęła drzwi. 
Zeszła na dól i zobaczyła, że wszyscy już wyszli.
- Idziemy ? - zapytał Harry.
- Jasne. - powiedziała Jen i wyszli szukać kolegę.
Jenny nie wiedziała do końca dlaczego poszła właśnie z nim i na pewno to nie było ze względu na Max'a. Zobaczyła w jego oczach ból i zmartwienie tego co niedawno czuła i jeszcze nie do końca się po tym pozbierała. Tak, to to ją ugięło.
Przeszli chyba całe Paradise, kiedy Harry zauważył ...


________________________________
Dzisiaj wieczorem napisze kolejny rozdział, albo jutro rano jak zdarzę bo jadę do Zakopanego ; )
I dedykacja dla Laury , dziękuję < 3

sobota, 4 lutego 2012

005

W drodze powrotnej do domu, ciągle myślała o Harry'm. Myślała o jego loczkach, uśmiechu, oczach. Nie potrafiła odpędzić jego od siebie. Co jeżeli się zakochała ?
Przecież nie mogła, nie chciała żeby kolejny palant zrobił jej krzywdę. Harry jest przystojny, ale kręci się wokół niego pełno dziewczyn, a on wcale nie jest grzecznym chłopcem co wszystko rujnuje. Pozostało jej jedno wyjście, unikać jak będzie trzeba to znienawidzić.
Gdy weszła do domu przywitała się ze swoimi rodzicami i pognała na górę do swojego pokoju, gdzie włączyła laptopa i od razu dostała wiadomość od Steph.
Stephanie: Dziewczyno dziś piątek ! Idziemy na imprezę ?!
Jenny: Nie przepadam za imprezami.
Stephanie: Oj no nie daj się błagać. Nigdy nie byłaś na imprezie w Paradise, jeden raz jak ci się nie spodoba to wyjdziemy.
Jenny: No dobra, o której ?
Stephanie: O 19 przy skateparku.
Jenny: Dobra, pa < 3
Stephanie: pa
Jenny spojrzała na zegarek, była godzina 16, więc od razu pomyślała o orzeźwiającym prysznicu, niestety mama zrujnowała jej plany wołając ją do salonu. Gdy posłusznie zeszła zaczęła rozmowę.
- Co jest mamo ? -
- Nie planuj nic na niedzielę. - powiedziała.
- Dlaczego ? -
- Bo idziemy razem z rodziną Styles do wesołego miasteczka. Znaczy ja ty, Anne i Harry, bo tata musi pozałatwiać pewne sprawy. - powiedziała. -
- Widzę, że zaprzyjaźniłaś się z mamą Harry'ego. Nie wciągajcie w to nas. -
- Córciu, nie musisz sie nawet do niego odzywać. -
- No zgoda ! Ale ostatni raz żeby mi to było ! - krzyknęła Jenny wchodząc po schodach.
Spojrzała na zegarek i widniała 16:30. Weszła do łazienki i wzięła jak planowała orzeźwiającą kąpiel.
Po kąpieli wysuszyła i wyprostowała włosy , lekko się umalowała i wybrała taki zestaw.
Gdy już była gotowa, spojrzała na zegarek  18:05. Zeszła do kuchni przekąsić co nie co i wyszła z domu przy skateparku była punktualnie o 19.
- Hej ! - przywitała ja Stephanie.
- Hej, Hej. - odpowiedziała jej.
- Więc u tego kolesia do którego pójdziemy zwykle jest kącik dla par, taneczny, spokojny na rozmowy i pijacki dla tych którzy po prostu chcą się upić. Myślę że dobrze się będziesz tam bawiła. -
- A do kogo my właściwie idziemy ? - zapytała Jen.
- Do takiego kolesia co chodzi z nami do klasy. -
- Do Styles'a prawda ? - zapytała wściekła.
- Tak, nie złość się. To impreza założę się że nawet cię nie zauważy. -
Steph dobrze wiedziała, że tak. Chciała żeby Jenny się w końcu przekonała. Nie musi być do Harry'ego , ale do jakiegokolwiek lepszego faceta. Nie będzie marnowała życia. Z resztą przypatrzymy sie jaki ten Styles jest na prawdę.
Gdy doszły na miejsce nie miały zamiaru pukać, po prostu weszły. Stephanie od razu wmieszała się w tłum i gdzieś zniknęła. Przerażona Jenny ledwo kojarząca kilka osób stała jak ten kołek w przejściu.
- Kogo tu przywiało ? Jenny McCras ? - za jej plecami zjawił się  nie kto inny jak Harry.
Jej serce natychmiast przyśpieszyło. Udała więc że tego nie słyszy i poszła dalej w tłum.

piątek, 3 lutego 2012

004

Następnego dnia, gdy Harry miał wchodzić do szkoły z daleka wołał go Max jego najlepszy kumpel.
- Siema Hazza ! -
- Siema Max - przybili sobie żółwika na powitanie.
- Dzisiaj sprawdzian z angielskiego, umiesz ? - zapytał go Max.
- Jaki sprawdzian ?! - krzyknął Harry.
- Oj Harry, Harry. Pani Wings zapowiadała go tydzień temu. -
- Tydzień ? To dla mnie za mało . - powiedział Harry - Ej, Max zrobisz coś dla mnie ? - dodał widząc dziewczyny wchodzące do szkoły.
- Czy on się ode mnie kiedyś odczepi ? - zapytała Jen.
- Eh chłopaki. - powiedziała Steph. - Pierwszą zdaje się mamy fizykę. - dodała i dziewczyny udały się pod klasę numer dziesięć. Po lekcji Max zaciągnął Steph do kanciapy woźnego.
- Max kretynie, co ty robisz ?! - krzyczała na niego Stephanie.
- Mam do ciebie sprawę. - powiedział Max.
-  Nie, nie dam ci spisać na biologii. - powiedziała i chciała wyjść, ale chłopak jej ie pozwolił.
- Nie rozchodzi sie o mnie, ani o ciebie. -
- To o co ? -
- O kogo ! O Harry'ego i  Jenny - powiedział.
- To nie pomogę. - powiedziała.
- Dlaczego ? Ona się mu podoba. Ciągle o niej myśli, od kiedy weszła do klasy. -
- Wiesz, jeśli Harry'emu zależy rzeczywiście na jej osobie, a nie przeleceniu jej i zostawieniu to powinien jakoś inaczej okazywać to co czuje, nie jak ostatnio na kolacji. - powiedziała i miała już wychodzić kiedy dodała -  Niech spróbuje stać się jej przyjacielem. - i wyszła. Wiedziała że postąpiła źle w stosunku do ich przyjaźni, ale nie mogła pozwolić żeby Jenny zmarnowała sobie życie przez jakiegoś śmiecia który po prostu na nią nie zasługiwał.Nie każdy chłopak jest taki sam, a być może Harry to właśnie dla niej ten jedyny.
- Gdzieś ty była ? - zaskoczyła ją Jen na schodach.
- Max mnie porwał ? - powiedziała.
- Randka ? - zapytała na co Steph ją wyśmiała.
- Skąd że milordzie. - powiedziała dziwnym tonem i zarumieniła się. - Pytał o ciebie.
- O mnie ? - zdziwiła się.
- Tak i o Harry'ego. -
- A co ten ma do tego ? -
- Wiesz nie wiem, ale Harry ponoć o tobie myśli. -
- Serio ? To słodkie. - powiedziała. - Ale mam to gdzieś, niech pomyśli o innej - dodała.

***

Po szkole Jenny poszła znów do parku, tym razem sama. Usiadła na ławce i obserwowała ludzi w skateparku. Włożyła słuchawki do uszu, zamknęła oczy i dała się ponieść muzyce.

___________________________________________
Tak krótkie, ale jutro dodam znowu

czwartek, 2 lutego 2012

003

Chwilę później dziewczyny poszły do swoich domów. Jenny sobie przypomniała, że gdy wychodziła z domu zapomniała na stole klucza. Stanęła przed drzwiami i zadzwoniła dwa razy na dzwonek.
- Skarbie, co się stało ? Nie masz klucza ? - zapytała wpuszczając dziewczynę do środka mama.
- Właśnie dzisiaj mi się zapomniało.- odpowiedziała.
- Jen jak wiesz jesteśmy tu z powodu pracy mojej i taty. - zaczęła. - Więc dzisiaj idziemy na kolację do pewnej pani z którą będziemy pracować. Ma też syna w twoim wieku, o ile się nie mylę to chodzi on z tobą do klasy... Harry Owan. - dokończyła.
Na te słowa Jenny o mało się nie zakrztusiła sokiem pomarańczowym który właśnie piła.
- Miło - powiedziała Jen z sarkazmem.
- Ubierz się w coś ładnego. - powiedziała po czym poszła do salonu oglądać telewizję.
Jenn w tym czasie poszła do swojego pokoju poszukać jakiegoś zestawu. W końcu znalazła różową bluzkę na ramiączkach do tego jasne jeansy , blado różowe szpilki i jeansową kurtkę .<too>.  Gdy już wszystko miała przygotowane, poszła wziąć orzeźwiający prysznic, po prysznicu wysuszyła swoje włosy, delikatnie pomalowała rzęsy i nałożyła trochę fluidu, przebrała się w przygotowany wcześniej zestaw. Na zegarze widniała godzina szesnasta. Miała jeszcze trochę czasu, więc odrobiła zadanie domowe.

***

- Witajcie, jestem Anne, a to jest mój syn Harry. - powiedziała pani Owan.
-Witaj Anne, cześć Harry - przywitali się rodzice Jenny, ona tylko mruknęła ciche " dzień dobry "- Ja jestem Joanne, to jest mój mąż Christopher, a to nasza córka Jenny.
Wszyscy weszli do środka i rozgościli się. Kolacja mijała w dobrej atmosferze, dopóki starsi nie chcieli porozmawiać o biznesie i wyprosili Harry'ego i Jenny.
- Ciągle tylko praca i praca. - powiedział Harry wchodząc do swojego pokoju.
- Każdego z nas to czeka. - powiedziała Jenny wchodząc za nim.
- Tak, a jaką chcesz mieć prace ? - zapytał.
- Chciałabym zająć się muzyką, ale coś czuje że z moimi niewspierającymi rodzicami to nie wypali. Wiec zostaje mi dziennikarstwo. - powiedziała.
- Jak zostaniesz dziennikarką to ja jako przyszłe bożyszcze nastolatek mógłbym sie zgodzić na wywiad na osobności. -  zabawnie poruszał brwiami co rozśmieszyło Jen.
- Na to bym raczej nie liczyła. - mruknęła do siebie.
- Dlaczego taka jesteś ? - zapytał po chwili ciszy.
- Taka znaczy jaka ? - zapytała zdziwiona
- Taka tajemnicza. Nie pozwolisz nikomu do siebie dotrzeć. - przybliżył sie do niej.
- Mam swoje powody. - powiedziała i powoli zaczęła się wycofywać. Gdy była już przy ścianie Hazza uśmiechnął się zwycięsko i stanął tak blisko, że czuł jak jej serce bije przyśpieszonym tempem.
- Harry naruszasz moją przestrzeń. - powiedziała przestraszona.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. - powiedział po czym pogładził ręką jej włosy.
- Nie sądzę, aby był to dobry pomysł. - powiedziała i uwolniła sie od niego.
- Jenny ! Idziemy do domu ! - krzyczała jej mama. Bez ostatniego słowa do Harry'ego, wybiegła z jego pokoju. Dziękując i żegnając się z jego mamą rodzina McCras poszła do domu.
Tymczasem Harry z całej siły kopnął w ścianę.
- Cholera ! Dlaczego ja muszę być taki tępy ! I dlaczego ona tak na mnie dziwnie działa ! - krzyczał na siebie.
- Kto na ciebie działa ? - zapytała jego mama pukając do drzwi.
-  Nie ważne, kiedy znowu spotkamy się z państwem McCras ?- zapytał.
- Nie wiem, pewnie przy najbliższej okazji. - odpowiedziała.

_______________________________

Ktoś to wgl czyta ?!

środa, 1 lutego 2012

002

Przed pójściem do klasy biologicznej, dziewczyny na życzenie Steph zawitały w łazience przez co spóźniły się na lekcje.
- Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie . - powiedziała Stephanie wchodząc do klasy.
- Ooo plastik przyprowadziła nową. - odezwał się chłopak o dłuższych blond włosach.
- Zamknij się wypierdku ! - krzyknęła na niego dziewczyna, że cała klasa zaczęła sie śmiać.
- Dzieci kulturka. - powiedziała biologiczka. - Tym razem dam ci tylko upomnienie Glory, ale tylko dlatego że przyprowadziłaś nową uczennicę. - dodała.
- Tak jest. - powiedziała poszła usiąść.
Jenny dała kartę na podpisy nauczycielce.
- Przedstaw się klasie - powiedziała nauczycielka.
- Jestem Jenny, Jenny McCras. Przeprowadziłam się niedawno z Toronto w stanie Kanada. - powiedziała.
- Co cię przyciągnęło do Paradise ? - zapytała
- Praca rodziców. - dzielnie odpowiedziała brunetka.
- Dobrze, ja jestem Jessica Scott, ale mówią mi... - nie dokończyła zdania ponieważ przerwał jej chłopak siedzący obok Steph.
- Skuterek ! -
- Parker koza po lekcjach ! - krzyknęła pani Scott.- Mówią mi pani Jess, a teraz proszę usiądź z Harrym - pokazała na chłopaka o bujnych kręconych włosach.
Jeszcze tego brakowało. Świetnie wolałabym żeby mnie tir przejechał, niż siedzieć z chłopakiem. W dodatku tak przystojnym. - pomyślała dziewczyna. Posłusznie usiadła obok chłopaka i zaczęła się lekcja.
- Cześć jestem Harry Owan - powiedział po czym wyciągnął do niej dłoń.
- Jenny McCras jak już wiesz. - powiedziała i uścisnęła jego dłoń.
Owan przez całą lekcję patrzył się na nią, była taka tajemnicza. Dziewczynę ciągle to peszyło, nie potrafiła usiedzieć na miejscu, w końcu zapytała.
- Czy mógłbyś przestać się na mnie tak patrzeć ? -
- Czy mógłbym - tak, czy zrobię - nie - Powiedział i uśmiechnął się zadziornie.
W końcu zadzwonił upragniony dzwonek. Wszyscy zerwali się z krzeseł i wybiegli na korytarz ciesząc się pięcioma minutami wolności. Całą przerwę Jenny spędziła w towarzystwie Stephanie, która poznała ją z sąsiadem z ławki Maxem. Gdy całkiem same oparły się o parapet przy klasie matematycznej Steph zapytała.
- Podoba ci się Harry ? -
- Nie, skąd. Dlaczego pytasz ? -
- Nic, tylko on nie odrywa od ciebie wzroku . - powiedziała blondynka ( Steph ) pokazując na loczka.
Jenny  spojrzała w danym kierunku i ich spojrzenia się spotkały.
- Nie chcę mieć nic wspólnego z tym gościem. Od razu widać że podrywacz. - westchnęła brunetka (Jenny)
- Daj spokój kręci się przy nim tyle dziewczyn, a on patrzy tylko na ciebie -
- Właśnie, założę się że po chwili mnie rzuci i złamie serce. Nie chcę by znowu bolało. -
- Znowu ? A to co się stało ? - zapytała Steph, ale Jenny poszła w stronę klasy.

***
Lekcje mijały szybko, dziewczyny niż się obejrzały skończyły zajęcia.
- Masz ochotę pójść ze mną do parku ? Jest taka ładna pogoda, że nie chcę wracać do domu. - zaproponowała Steph.
- Bardzo chętnie. - odpowiedziała Jenny.
- Kiedy miałaś złamane serce ? - zapytała blondynka.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - powiedziała Jen.
- To może godzina szczerości ? -
- Jaka godzina ? -
- Godzina szczerości, ewentualnie w tym wypadku może być 10 minut. - powiedziała ze śmiechem Steph.- Chodzi o to, że każda osoba musi odpowiedzieć szczerze na zadane pytanie, tylko że przyżegając na mały paluszek nikt nie może puścić pary z ust. Wiem dziecinne, ale przynajmniej działa i można się wygadać. To jak ? - dodała.
- Zgoda. -
Dziewczyny doszły do parku i usiadły na ławce.
- Ja pierwsza ! - zaklepała blondynka. - Więc, kiedy miałaś złamane serce ? - zapytała.
- Chodzi o nieodwzajemnioną miłość, ja go na prawdę kochałam, a on mnie zignorował. Złamał mi serce, więc jak tylko rodzice dostali lepsza pracę chciałam jak najszybciej wydostać się z Toronto. Przyżegając że nie zakocham się już nigdy. Na swoją śmierć. Nie chcę mieć do czynienia z żadnym chłopakiem. Dlatego błagam cię nie próbuj mnie zeswatać. - powiedziała Jen.
- Przykro mi. Nie wiem co mam powiedzieć. - powiedziała blondynka.
- Nic nie mów tylko podaj mi chusteczkę zanim zacznę płakać. - powiedziała po czym dostała chusteczkę do której wytarła oczy. - Moja kolej. Dlaczego w klasie jeden chłopak nazwał cię plastikiem, przecież nie jesteś pusta. - dodała.
- Wiedziałam, że o to zapytasz. - westchnęła. - Jestem dziewczyną która lubi kolor różowy, lubi modę, lubi się malować i jest blondynkom. Tylko tyle i już zasłużyłam na miano plastika. Tylko że oni nie zauważyli jednej różnicy, ja mam uczucia plastiki są puste nadęte lale. Ty jedna nie widzisz we mnie plastika, a tak mi się zdaje ponieważ gadasz ze mną normalnie. - powiedziała.
- Wiesz na pewno jesteś wspaniałą osobą. W końcu dużo ludzi to doceni i zobaczą jaki popełnili błąd nazywając cię " plastikiem ". Może i znamy się ledwo cały dzień, ale tak dobrze spędza mi się z tobą czas, że czuje jakbyśmy znały sie wieki. - powiedziała Jenny.
- Jak w przedszkolu. Poznałaś osobę, a po chwili wszystko robiliście razem. - powiedziała Steph. - To jak, mały paluszek ? - dodała.
- Mały paluszek. - powiedziała brunetka. Po czym splotły swoje male palce u prawej ręki i uśmiechnęły się do siebie.